Czy nadwaga może powodować depresję?
Nie wierzyłam, ale coraz częściej czuję, że tak jest.
Ważę 88 kg przy wzroście 167 cm.
Koszmar.
Jeszcze dwa lata temu było mnie 82 kg.
Nie powiem, że zawsze wszystko idzie idealnie, podjadam, mam ochotę na lody, czekoladę.
Tylko dlaczego wyjście na drinka kończy się zawsze 1 kg do przodu?
I nie mogę już później z niego zejść?
Brak ruchu - to chyba problem. Wiek może też być problemem.
I ta codzienna bolączka - co nie założę - przyciasne.
Dlatego rozpoczęłam wczoraj walkę o siebie.
Nie chcę się poddać.
40 tygodni i 25 kg do zrzucenia.
Tylko, albo aż.
Waga - mój największy wróg. Za chwilę osiągnę wagę jaką miałam idąc do porodu. Mimo starań - ciągle rośnie... Podjęłam wyzwanie psychodietetyka - zrób coś dla siebie. Zrobię. Dzień podporządkuję sobie - musi być trochę egoizmu. Obiady, pranie, prasowanie - to wszystko musi zejść na drugi plan.... Trzymajcie kciuki - 40 tygodni - tyle co trwa ciąża - to mój czas. Mój i mojego ciała. Walcz ze mną!
poniedziałek, 30 września 2019
Czas - start!
Egoizm - obce mi uczucie.Ciągle jestem dla wszystkich, ciągle chcę osiągnąć perfekcję, ciągle....
Odbija się to na moim wyglądzie, wadze.
Osiągnęłam wagę monstrualną.
Denerwuje mnie każdy poranek, gdy wyciągam kolejne fatałaszki, a one znów przyciasne.
Odechciewa mi się wtedy gotować, dbać o siebie, być fit.
Za mało się ruszam, zbyt lubię jedzenie.
Zaczynam wyzwanie, które sama sobie wyznaczyłam....
40 tygodni - tyle ile trwa ciąża.
25 kilo do celu.
Małymi krokami, bo nauczona przeszłością wiem, że im więcej celów na początek tym trudniej w nich wytrwać.
Poniedziałek - dzień pierwszy.
Nie będę od razu wywracała życia do góry nogami.
5 posiłków. Zbilansowanych przez moją dietetyczkę.
I trochę ruchu - spacer (zaprowadzę córkę do koleżanki piechotą), a wieczorem ćwiczenia cardio w studio tańca.
Żeby Was i siebie nie zanudzić - wpisy nie będą każdego dnia.
Ale będę się starała relacjonować troszkę o ruchu, o posiłkach.
To co - ready, steady - GO!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)